Ostatnim miastem, które odwiedziłam w 2016 roku, był Rzym. Piękna architektura, pyszne jedzenie, jeszcze lepsza kawa. Tradycyjnie zdecydowałam się na zamieszkanie w zlokalizowanym w pobliżu dworca hostelu. Generator Rome zaprojektowano w starej kamienicy. Rzymskie poranki zaczynałam od śniadania w hostelowym barze. Szare obdrapane ściany, wielkie przeszklenia, gięte drewniane krzesła (mój ulubiony model), drewniane stoły, pyszna kawa. Po śniadaniu "zahaczałam" o bazylikę Santa Maria Maggiore. Po Maggiore przychodził czas na spacer dzielnicą Monti. Monti to wąskie uliczki, stłoczone kamienice, pnąca zieleń, sklepiki, kawiarnie, skromna fontanna usytuowana w centralnym punkcie. To dzielnica tętniąca życiem, zwłaszcza po zmroku, pełna nie tylko turystów, ale też miejscowych. Jeśli chodzi o piękne, wąskie uliczki to znalazłam je w dużej ilości także na Zatybrzu, choć wydały mi się nieco mniej klimatyczne od tych w Monti. To na Zatybrzu odwiedziłam świetną kanapkowanię La Prosciutteria, w której udało mi się nie tylko zjeść, ale także przewrócić i stłuc w 100% pełny kieliszek.
Podczas wizyty w Rzymie spodziewałam się znaleźć NajlepszeNaŚwiecieMiejsceSerwującePrawdziwąWłoskąPizzę, albo przynajmniej takie, które będzie mogło stanąć w szranki z pizzeriami neapolitańskimi (o tym później). Wyboru kandydatów dokonałam jak zwykle, czyli posiłkując się informacjami znalezionymi w ulubionych miejscach w sieci np. tu. Zawsze decydowałam się na mix trzech kawałków: mięso-warzywo-coś bliżej mi nieznanego. Najlepszą w życiu pizzę kupiłam w Pizzarium Bonci niedaleko Watykanu i w piekarni Roscioli, tuż przy Campo de Fiori.
Jeśli chodzi o kawę to palmę pierwszeństwa dzierży wg mnie posypane kakao espresso (koniecznie zamówcie podwójne) w SciaScia Cafe. Wstąpcie tam przy okazji wizyty w Watykanie, albo najlepiej przed i po - obiecuję, że nie pożałujecie. Moją sympatię nie tylko ze względu na smak kawy, ale też klimat wnętrz, zyskało nowoczesne Roscioli ( w pobliżu piekarni i restauracji o tej samej nazwie), Sant Eustachio Cafe i Tazza d'oro Cafe, obydwie w klimacie vintage. Za każdym razem wielką przyjemność sprawiał mi rytuał towarzyszący kupowaniu kawy - opłata, pobieranie numerka, przekazywanie numerka, oczekiwanie przy długim blacie, obserwowanie ruchów baristów i wszystkich zgromadzonych dookoła kawowych akcesoriów. Wielokrotnie usiłowałam uchwycić naturalne, niewystudiowane ruchy baristów w kadrze, ale bez większych sukcesów. To trzeba zobaczyć na żywo.
Jeśli chodzi o kawę to palmę pierwszeństwa dzierży wg mnie posypane kakao espresso (koniecznie zamówcie podwójne) w SciaScia Cafe. Wstąpcie tam przy okazji wizyty w Watykanie, albo najlepiej przed i po - obiecuję, że nie pożałujecie. Moją sympatię nie tylko ze względu na smak kawy, ale też klimat wnętrz, zyskało nowoczesne Roscioli ( w pobliżu piekarni i restauracji o tej samej nazwie), Sant Eustachio Cafe i Tazza d'oro Cafe, obydwie w klimacie vintage. Za każdym razem wielką przyjemność sprawiał mi rytuał towarzyszący kupowaniu kawy - opłata, pobieranie numerka, przekazywanie numerka, oczekiwanie przy długim blacie, obserwowanie ruchów baristów i wszystkich zgromadzonych dookoła kawowych akcesoriów. Wielokrotnie usiłowałam uchwycić naturalne, niewystudiowane ruchy baristów w kadrze, ale bez większych sukcesów. To trzeba zobaczyć na żywo.
piękne zdjęcia, a Neapol? :)
OdpowiedzUsuńPrzegapiłam komentarz. Neapol już jest!
OdpowiedzUsuńciao Roma! Monti to też moja prawie najukochańsza dzielnica, kojarzy mi się z domkiem :) prześliczne zdjęcia, przywołują wspomnienia
OdpowiedzUsuńCiao Domi! Monti najpiekniejsze, wracam tam przy najbliższej możliwej okazji :)
OdpowiedzUsuń